wtorek, 4 sierpnia 2020

Esej na pożegnanie

                                           

 "Odpowiednia karnacja"


- Rzuciła mnie! – powiedział głośno do siebie. - To moja wina. Nie umiałem grać w tę grę. Pytanie, czy właściwie chciałem i nadal chcę w nią grać? Teraz zostałem sam. Mogę rozpaczać albo szukać wytłumaczenia tej sytuacji. Przecież byliśmy sobie tacy bliscy. - Nie chcę stracić kolejnej bliskiej sobie osoby – zapewniała. A tu nagle poszła do innego i słuch po niej zaginął. Czy to moja karma, że stało się, jak się stało? Czy może moja nieumiejętność postępowania z kobietami? Może ona była moją pokrewną duszą i w ten sposób chciała mnie czegoś nauczyć? - Co za bzdura? Nie można tego w żaden sposób sprawdzić. Poza tym wcale nie musi to być pokrewna dusza, aby cię czegoś nauczyć. Tego, jak nie popełniać więcej błędów, uczymy się często od przypadkowych ludzi, chociaż tak naprawdę większość ludzi to niestety bardzo prymitywne istoty. Czasem się zastanawiam, czy rzeczywiście człowiek powinien stać na samym szczycie piramidy ewolucji? A może nie chodzi tylko o umiejętność postępowania z kobietami? Może chodzi głównie o umiejętność prawdziwego życia, to jest życia w zgodzie z samym sobą? - Reinkarnacja jest po to, byśmy się uczyli poprzez różne doświadczenia – powiedział wróżbita. - Raz inkarnujemy jako mężczyzna, a raz jako kobieta. - Tak z pewnością, a Bóg jest w trzech osobach... Tylko jakoś nikt go nie widział. Nie, w religii i duchowości szukałem wytłumaczenia mych słabości. Najpierw był Żyd Jezus, który umarł z mojej winy około 2000 lat temu. Że co proszę? Potem pojawili nauczyciele rozprawiający o tym, że mamy wiele żyć. Ale jak to udowodnić? Nie można w żaden sposób, więc nie jest istotne, jak to tłumaczą. Najpierw trzeba byłoby tego doświadczyć, a jedynym możliwym sposobem doświadczenia tego jest śmierć. Tak więc odrzucam wiarę w bogów w trzech lub więcej osobach, reinkarnację i kolejne inkarnacje. Interesuje mnie tylko obecne życie, bieżąca karnacja, bo nie wiem, czy były jakieś wcześniej i czy będą jakieś potem. Najważniejsze jest tu i teraz. I to ode mnie zależy, jaka będzie ta karnacja. Smutna, nieszczęśliwa i przeciętna albo wesoła, szczęśliwa i niezwykła. Karnacja odpowiednia dla mnie to taka, która sprawi, że będę szczęśliwy, przede wszystkim to ja będę szczęśliwy, realizując swoje pragnienia, oczywiście bez krzywdzenia innych. I głównym zadaniem karnacji jest pokonanie swoich słabości, ale nie w celu pójścia do chrześcijańskiego Nieba czy uwolnienia się z kręgu wcieleń, lecz po to, by móc radośnie przeżyć swoje życie. Rozwój jest tu najważniejszy i nie stoją za nim żadne idee ani nagrody po śmierci. Zatem do dzieła! Nic nie sprawdza się lepiej, jak w działaniu!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz