czwartek, 14 listopada 2019

Exhalation, czyli Wydech

"(...) Życzę ci dobrze, badaczu, zadaję sobie jednak pewne pytanie: Czy oczekuje cię ten sam los, który spotkał mnie? Jestem przekonany, że tak musi się stać. Że tendencja zmierzania do równowagi nie jest cechą charakterystyczną wyłącznie naszego wszechświata, lecz przejawia się we wszystkich. Być może ten sąd bierze się z ograniczenia moich myśli i odkryliście źródło ciśnienia, które rzeczywiście jest wieczne. Ale moje spekulacje stają się już nazbyt fantastyczne. Zakładam, że pewnego dnia twoje myśli również ustaną, choć nie potrafię odgadnąć, w jak dalekiej przyszłości się to wydarzy. Wasze życie skończy się tak samo jak nasze. Nikt nie uniknie tego losu. Równowaga w końcu zapanuje, bez względu na to, jak długo to potrwa. Mam nadzieję, że ta świadomość cię nie zasmuca. Że wasza wyprawa jest czymś więcej niż tylko poszukiwaniem nowych wszechświatów mogących służyć jako zbiorniki powietrza. Że kieruje wami żądza wiedzy, pragnienie przekonania się, co może się zrodzić z wydechu wszechświata. Ponieważ nawet jeśli można obliczyć długość trwania wszechświata, różnorodność życia, które się w nim zrodzi, jest nieprzewidywalna. Wzniesione przez nas budynki, malarstwo, muzyka i poezja, które stworzyliśmy, a nawet samo nasze życie: nic z tego nie było możliwe do przewidzenia, ponieważ nic nie było nieuniknione. Nasz wszechświat mógł osiągnąć równowagę, nie produkując niczego poza cichym sykiem. Fakt, że stworzył tak wiele, jest cudem, któremu może dorównać jedynie wszechświat, który zrodził ciebie. Choć, gdy to czytasz, dawno już nie żyję, żegnam się z tobą błogosławieństwem, badaczu. Kontempluj cud, jakim jest byt, i raduj się faktem, że możesz to robić. Uważam, że mam prawo udzielić ci tej rady, ponieważ pisząc te słowa, czynię to samo."

Ted Chiang, Wydech

czwartek, 5 września 2019

Sinuhe o śmierci i pożądaniu

Cytaty z powieści Mika Waltari:

1) Rozmowa z Aziru
"– Nie, Aziru! Wszystko inne człowiek może przekupić i oszukać. Można kupić sobie miłość i władzę, można kupić dobro i zło, można przekupić własną głowę i własne serce, ale urodziny i śmierć są nieprzekupne.
Ale powiem ci dziś, w tę noc, kiedy płomień twojej lampy migoce: nie trzeba się obawiać śmierci, Aziru! Śmierć jest dobra. Wobec wszystkiego zła, które dzieje się na świecie, śmierć jest człowiekowi najlepszym przyjacielem. Jako lekarz nie wierzę już zbytnio w krainę śmierci, a jako Egipcjanin nie wierzę w Kraj na Zachodzie i w zachowanie ciała, lecz śmierć zdaje mi się długim snem i chłodną nocą po upalnym dniu.
Naprawdę, Aziru, życie jest gorącym pyłem, a śmierć chłodną wodą. W chwili śmierci zamykają się twoje oczy i nic już nie widzisz. W chwili śmierci ucisza się twoje serce i przestaje się skarżyć. W chwili śmierci drętwieją twoje dłonie i nie rwą się do czynu, w chwili śmierci nużą się twoje stopy i nie tęsknią już do kurzu bezkresnych dróg. Taka jest śmierć, Aziru, mój przyjacielu!"
2) Rozmowa z Horemhebem
"– Sinuhe, dlaczego tak się dzieje i co złego zrobiłem, że moja żona unika mego łoża? Wiesz sam, ile się natrudziłem, żeby ją zdobyć i żeby stać się jej godnym stosownie do mojej sławy, i wiesz, że nieczęsto dotykałem pięknych kobiet, które przyprowadzano mnie do namiotu jako moją część łupu, lecz oddawałem je dla uciechy moim wszarzom. Doprawdy, na palcach mogę policzyć kobiety, z którymi zażyłem rozkoszy przez wszystkie te lata, i nie miałem też z tego wielkiej przyjemności, bo trzymając je w ramionach myślałem tylko o niej, o Baketamon, tylko Baketamon była dla mnie czarowna jak księżyc. Co to za czary, które zasępiają mi duszę i zatruwają me ciało jak jad żmii?
Odparłem:
– Nie dbaj o szaloną kobietę, bo ona cierpi więcej niż ty z powodu swej dumy. Teby pełne są pięknych kobiet i nawet najskromniejsza niewolnica może ci dać to samo, co ona.
Lecz on rzekł na to:
– Mówisz wbrew swemu sercu, Sinuhe, bo wiesz doskonale, że miłości nie można nakazać.
Ostrzegłem go więc:
– Dlatego nie próbuj nakazywać jej miłości, bo wyniknie z tego tylko zło!"

środa, 4 września 2019

"Piekło to nieobecność Boga"

To kolejne świetne opowiadanie Teda Chianga. Historia mężczyzny niewierzącego w moc Boga (w jego pragnienie dobra dla człowieka; z treści opowiadania wynika, że dla bohaterów istnienie Boga jest faktem, a nie kwestią życzeniową), któremu o wiele za wcześnie umiera żona. Tylko w przeciwieństwie do swojego męża ona wierzyła w moc Boga, więc po śmierci trafia do Nieba. Mężczyzna bardzo kochał swoją żonę, więc używa podstępu, posługując się Aniołem, aby trafić do Nieba, gdzie zamierza ponownie spotkać się z ukochaną. Czy uda mu się tego dokonać? Nie zdradzę zakończenia i szczerze polecam "Piekło to nieobecność Boga".
W związku z tym opowiadaniem naszła mnie pewna refleksja dotycząca wiary lub niewiary w Boga. W moim przekonaniu religijna wiara w Boga ma taką samą wartość jak niewiara w niego. Dlaczego? Uważam, że Bóg nie jest kwestią wiary lub niewiary. On po prostu jest. Nie można go ogarnąć, ot tak. Dlatego zarówno osoby wierzące na sposób religijny, które ubierają Boga w różne, wymyślone przez ludzi dogmaty, jak i tzw. ateiści, którzy, nie mając żadnego dowodu, odrzucają możliwość istnienia Boga, błądzą w swoich przekonaniach. A już najbardziej moim zdaniem błądzą tzw. agnostycy, czyli osoby niewierzące w Boga, jednak gotowe w niego uwierzyć po przedstawieniu ostatecznego dowodu na jego istnienie, a więc ludzie nie wykluczający istnienia Boga. Póki co, wszystko jest dla nich dziełem przypadku, życie nie ma celu, więc tworzą oni sobie "sztuczne" cele. W obliczu takich przekonań życie agnostyka musi odznaczać się niekończącym się stanem marazmu. Takiego dobitnego dowodu istnienia Boga nigdy nie będziemy posiadali, dlatego właśnie Bóg nie jest kwestią wiary czy niewiary. On jest ponad to. Ot tak, po prostu, ponieważ to Bóg :) Oczywiście inną kwestią jest wątpienie w obecność Boga, kiedy w ludzkim świecie dominuje zło, fałsz i zakłamanie. Jednak wątpiąc, sami niejako idziemy w stronę piekła...

sobota, 6 lipca 2019

Mikael Karvajalka - cytaty

Fajne fragmenty z powieści Mika Waltari:

(Didryk i Agnes to rodzeństwo)

1)
Panie Didryku i panno Agnes, pozwolicie mi może wychylić jeszcze ten ostatni toast za całe zło, fałsz i niegodziwość, które daliście mi tak dobrze poznać. Ale żeby wykazać wam, że byłem rzeczywiście dobrym waszym uczniem, muszę wyznać, że nie dowierzałem wam tak całkiem bez zastrzeżeń. Nie mam też zbyt wysokiego mniemania o dziewictwie i czci panny Agnes. Tylko moje ciepłe uczucia dla niej powstrzymują mnie od tego, by powiedzieć, że jest ona zwykłą ladacznicą.
Panna Agnes zbladła, a jej brązowe oczy zaczęły sypać skry:
Nie zwlekaj dłużej, Didryku, mój ukochany — wykrzyknęła. — Zamknij mu te bezwstydne usta i przebij go mieczem, abyśmy zdążyli wyjechać z tego niewdzięcznego kraju, póki czas. I nie bój się zranić moich uczuć, bo nigdy nie bałam się widoku krwi, i widok ten, przeciwnie, podwoi moją miłość do ciebie.
Ale pan Didryk patrzył na mnie badawczo, próbując z roztargnieniem ostrze miecza na paznokciu kciuka.
Daj chłopcu mówić — rzekł — bo rzadko kiedy słyszałem tak mądre słowa, i rośnie on w moich oczach, mimo że nie ma jeszcze wielu lat na karku. Słucham cię, Mikaelu. Zdaje mi się, że istotnie musisz mieć coś w zanadrzu, bo inaczej nie ważyłbyś się wypowiadać tak bezczelnych słów..
Panie Didryku — odparłem — ponieważ jestem do tego zmuszony, będę szczery wobec pana. Dla spokoju ducha, a także podejrzewając, że pańskie zamiary nie są całkiem czyste, powierzyłem w ręce zacnego ojca Piotra w klasztorze Świętego Olafa pisemne zeznanie, w którym dokładnie zdałem sprawę z wszystkich pańskich poczynań, a nadto wymieniłem po imieniu wszystkich, którzy pili zdrowie króla Chrystiana. Tajemnica spowiedzi zabrania ojcu Piotrowi otworzyć zapieczętowane pismo, ale gdyby spotkało mnie coś złego, ma on pełnomocnictwo dać biskupowi do przeczytania to, co napisałem. Prawdę mówiąc, uczyniłem to tylko dlatego, żeby uratować własną skórę, gdyby plany wasze zostały udaremnione, ale teraz widzę, że papier był mi potrzebny bardziej, niż mogłem przypuszczać.
Czy to prawda? — spytał pan Didryk gwałtownie. Ale ja spojrzałem mu nieulękle w oczy, a on sądząc według siebie, gotów był w to uwierzyć. Westchnął głęboko, włożył miecz do pochwy i wykrzyknął z kwaśnym uśmiechem.
Mam nadzieję, że zapomnisz mi mój żart i wybaczysz, iż wystawiłem twoją wierność na tak ciężką próbę. Rozumiem teraz, dlaczego tak pilnie robiłeś notatki. I nawet gdybyś kłamał, nie mogę sobie pozwolić na ryzyko.
Panna Agnes zaczęła gorzko płakać i zawołała:
Zdradził nas ten niewdzięczny chłopiec, który przed chwilą o mało co mnie nie uwiódł. Nigdy bym się po tobie czegoś takiego nie spodziewała, Mikaelu. Wyobrażałam sobie, że jesteś dobrym i łatwowiernym młodzikiem i z całego serca pragnęłam, żebyś młodo i z czystym sercem mógł wstąpić do rajskich ogrodów. Zbyt późno się przekonałam, że byłeś tylko wężem, którego karmiliśmy na naszym łonie.
Lecz pan Didryk ofuknął ją:
Zakryj piersi i stul gębę, suko! Dużo zawdzięczamy Mikaelowi i w tej sytuacji powinniśmy przynajmniej zabrać go na nasz statek i dopilnować, żeby w dobrym zdrowiu wyjechał za granicę w oczekiwaniu na lepsze czasy, na dzień, gdy będzie mógł wrócić do domu w blasku chwały i zwycięstwa.

2)
Po nocy spędzonej w napięciu i trawiącym serce smutku moje znużone ciało odczuło w szarym świetle poranka bolesny i dziwny dreszcz. Wszystkie otaczające mnie mury runęły i nagle uświadomiłem sobie, że Bóg i szatan są w moim własnym sercu, w którym drzemią niezmierzone możliwości dobra i zła. Natomiast poza moim sercem nie ma ani Boga, ani szatana, tylko szalony, bezsensowny świat, gdzie żywe istoty walczą z sobą w śmiertelnym pojedynku strachu, żądzy i rozpusty. Bóg i szatan kryli się we mnie samym i nie mieli żadnej mocy poza duszą ludzką, w której się objawiają. Wszystko inne to tylko sprawa przyzwyczajenia, schemat, konstrukcja, którą człowiek wzniósł w strachu i radości. Także i święty Kościół to tylko pusta skorupka stworzona ludzką ręką i nie ma on żadnej władzy ani mocy odpuszczania czy wiązania.

3)
Gdy zaczęły wiać wiosenne wiatry i białe kwiatki pojawiły się na polankach, zrobiłem się spokojniejszy, zacząłem chodzić na długie leśne spacery i nie wzywałem już więcej Barbary, a gdy przestałem jej szukać, sama przyszła do mnie i czułem jej bliskość w szumie wiatru i słodką miękkość jej warg na płatkach kwiatów polnych, i czułem jej obecność w czerwieni zachodów słońca. Wtedy zapłakałem z radości i poczułem, że znów jestem zdrowy. Ogarnąłem się, jak mogłem najlepiej, i wróciłem znowu do ludzkich siedzib.

wtorek, 25 czerwca 2019

To tylko przejażdżka

"Świat jest jak przejażdżka w wesołym miasteczku i kiedy się na nią zdecydujesz, to myślisz, że jedziesz naprawdę, bo tak potężne są nasze umysły. I przejażdżka leci do góry i na dół, i wszędzie dookoła, chwilami jest przerażająco, chwilami spokojnie i jest bardzo kolorowo, i jest bardzo głośno, i jest zabawnie... przez jakiś czas. Niektórzy są na przejażdżce już od dłuższego czasu i zaczynają zadawać pytanie: „ To się dzieje naprawdę czy to tylko przejażdżka?" A inni ludzie, którzy pamiętają, przychodzą do nas i mówią: „Hej, nie przejmuj się, nie bądź wystraszony. Nigdy. Ponieważ... to tylko przejażdżka." Ale my... zabijamy tych ludzi. „ -- Uciszyć go! Dużo zainwestowaliśmy w tę przejażdżkę. Uciszyć go! Popatrzcie, jakie mam zmarszczki od zmartwień, popatrzcie na moje grube konto w banku i na moją rodzinę. To musi być prawdziwe." -- To tylko przejażdżka. Ale my zawsze zabijamy tych dobrych ludzi, którzy próbują nam to powiedzieć. Zauważyliście to? I pozwalamy demonom rządzić w amoku. Ale to i tak nie ma znaczenia, ponieważ... to tylko przejażdżka. I możemy ją zmienić, kiedy tylko chcemy. To tylko kwestia wyboru. Żadnego wysiłku, żadnej pracy, żadnych oszczędności... Wystarczy wybrać. Teraz. Pomiędzy strachem a miłością. Oczy strachu chcą, abyś założył sobie większy zamek w drzwiach, kupił broń, zamknął się w domu. Oczy miłości zamiast tego postrzegają nas wszystkich jako jedność. Więc oto co możemy teraz zrobić, żeby zmienić świat. Żeby mieć lepszą przejażdżkę. Wziąć całą kasę, którą każdego roku wydajemy na zbrojenia... i przeznaczyć ją na ubranie, wyżywienie i edukowanie biednych tego świata, co zwróciłoby się wielokrotnie. Żadna osoba nie czułaby się wykluczona. A my moglibyśmy podbić wszechświat. Razem. Zarówno ten wewnętrzny, jak i zewnętrzny... na zawsze. W pokoju."
                                                                                                                                Bill Hicks
https://www.youtube.com/watch?v=KgzQuE1pR1w

sobota, 15 czerwca 2019

Arrival, czyli "Historia twojego życia"

Arrival to film science fiction na motywach opowiadania Teda Chianga pt. Historia twojego życia. Spotkanie z Obcymi i próba porozumienia się z nimi (specyficzny język) oraz historia kobiety, która wie, jak potoczy się jej przyszłe życie (idea determinizmu) to dwa główne motywy filmu. Ted Chiang, pisząc opowiadania science-fiction, jak sam mówi, używa fantastyki do ukazania kondycji człowieka w obliczu różnych życiowych problemów. Nie inaczej jest w Arrival. Moją uwagę skupił przede wszystkim drugi wątek poświęcony fatum (przeznaczeniu) i cierpieniu człowieka. Główna bohaterka wie, że jej córka będzie śmiertelnie chora i umrze jako dziecko. Wie również, że mąż zostawi ją w momencie, kiedy dowie się, że żona znała przyszłe wydarzenia z ich życia, zanim jeszcze się pobrali. A jednak nasza bohaterka mimo cierpienia, które ją spotka (śmierć córki i odejście męża), nie wzbrania się przed tą życiową drogą. Jak ja to odczytuję? Moim zdaniem historia ta stanowi metaforę planu duszy, która wybiera sobie dane życie. Historia opowiedziana jest oczywiście z perspektywy osobowości – zarówno w opowiadaniu, jak i w filmie. Jednak ja interpretuję to jako opowieść duszy, która wie, jak potoczy się jej życie. I mimo cierpienia, które ją spotka, godzi się na takie życie, ponieważ chce tego doświadczyć. Pozostaje nam zadać sobie ważne pytanie: Czy wiedząc wcześniej, że w naszym życiu spotka nas duże cierpienie, mimo wszystko chcielibyśmy zaznać takiego życia? Przy założeniu, że dusza (inicjator) ma wolną wolę, a osobowość (wykonawca) jej nie posiada, to z perspektywy tej drugiej zapewne chcielibyśmy uniknąć złych zdarzeń w naszym życiu, gdyby oczywiście osobowość wiedziała o tym wcześniej... Polecam zarówno film (świetna klimatyczna muzyka Johanna Johannssona), jak i opowiadanie Chianga.

niedziela, 26 maja 2019

"Odi et amo"

Zapraszam na opowiadanie z 2018 roku pt."Odi et amo", które zostało opublikowane na stronie mojego kolegi Andrzeja:
https://swiatducha.wordpress.com/2018/12/23/dzisiaj-niespodzianka-pod-choinke-kolega-o-artystycznym-pseudonimie/
Przyjemnej lektury!

Opowiadanie "Niebo nad Reykjavikiem" - część VII, ostatnia.


- Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz wychodziłaś z ciała. Kiedy dokładnie to było? - zaczęła pani Ingrid po wprowadzeniu jej w stan alfa.
- Wychodzę z ciała w górę i patrzę na postać. To mężczyzna. Jest całkowicie zakrwawiony. Obok stoi kobieta.
- Co robi ta kobieta?
- Jest przerażona. Trzyma nóż.
- Czy to ona go zabiła?
- Tak.
- Co dzieje się dalej?
- Zaczynam lecieć do góry w kierunku światła. Potem światło gaśnie i lecę w dół. Przyśpieszam i wpadam do wody.
- Opisz to miejsce. Co robisz?
- To błękitny ocean, a ja w nim nurkuję.
- Jak to nurkujesz?
- Normalnie. Mogę oddychać pod wodą. Płynę coraz głębiej. Docieram do miasta. Są tam murowane domy. Płynę dalej i docieram na duży plac. To przypomina rynek.
- Czy to podwodne miasto? Opisz to miejsce.
- Tak. To głęboko pod wodą. Słyszę śpiewy. Jakiś chór. Jaka piękna melodia... Pojawia się czerwona postać.
- Czy mówi coś do ciebie?
- Powiedziała, że nazywa się Pad i …, że jest moim przewodnikiem. Pojawiają się inne kolorowe postacie. Teraz odzywa się biała. Ma na imię Atm.
- Rozmawia z tobą?
- Tak. Mówi, że jest ze mnie zadowolony, że dobrze odrobiłam lekcję. Mam być teraz kobietą.
- Co to znaczy?
- Dobrze sobie radzę zarówno w ciele mężczyzny, jak i kobiety, jednak będąc akurat kobietą, lepiej będę mogła wywiązać się z moich zadań. To potrzebne do rozwoju innych dusz.
- W porządku. Wróćmy jeszcze do tego zakrwawionego mężczyzny i kobiety z nożem. Czy możesz powiedzieć, co się wydarzyło?
- Kłócili się. Ona była pijana.
- Dlaczego go zabiła?
- Była wściekła na niego. Uważała, że zdradzał ją i okłamywał. Nie żyje, ale jeszcze się spotkają...
- W jaki sposób?
- Ja będę teraz kobietą, a ona będzie mężczyzną.
- Dlaczego mężczyzną?
- Ona musi się nauczyć panować nad sobą. Łatwiej jej będzie w ciele mężczyzny niż kobiety.
- A ty masz być kobietą? Przecież też nie sprostałaś zadaniu jako mężczyzna.
- Sprostałam. Tamta kobieta wymyślała sobie różne wyimaginowane historie. Jako mężczyzna byłam otwarta na ludzi, ale nigdy nie zdradziłam żony. To ona stwarzała mi problemy. Była uzależniona od alkoholu. Teraz potrzebna jest powtórka. Jako kobieta mam pomóc jej przebrnąć przez tę samą lekcję. Miejmy nadzieję, że tym razem z sukcesem...

                                                                            ...

Po sesji Soren i Helen opowiedzieli pani Ingrid historie ze swojego życia, próbując je jakoś powiązać z tym, czego doświadczyli podczas hipnozy. Każde z nich rozmawiało z hipnoterapeutką na osobności. Pierwszy do gabinetu pani Ingrid wszedł Soren, a godzinę później jego drzwi przekroczyła Helen.
Hipnoterapeutka wyjaśniła im, że pochodzą z tej samej grupy dusz. Zauważyła, że dusza Helen jest nieco starsza, a przede wszystkim bardziej doświadczona od duszy Sorena, i może dlatego odgrywa ona rolę jego „nauczyciela” w tym życiu.
Problem duszy Sorena i mężczyzny zmarłego podczas zabiegu polegał według niej na zbytnim przywiązaniu do miłości ziemskiej. Wszelkie rozstania na linii mężczyzna - kobieta wywoływały w jego duszy sprzeciw i brak akceptacji. W tym sensie Joanna była dla Sorena nauczycielem, jednak nie udało jej się go wystarczająco dobrze „wyedukować”, dlatego na pomoc została wysłana Helen. 
Z kolei jej dusza jest już na tyle doświadczona – tłumaczyła pani Ingrid – że nie musiała więcej przychodzić na ten świat, ale zrobiła to z własnej woli, by pomagać innym duszom, czyli między innymi mężowi alkoholikowi oraz Sorenowi.
Poza tym trzeba zaznaczyć – powiedziała im hipnoterapeutka - że dusze nie inkarnują w stu procentach. One w jakimś procencie przebywają w duchowym świecie, więc tak naprawdę dusza Sorena przebywa teraz z duszą Joanny i innymi duszami, także z duszą Helen, skoro wszyscy należą do tej samej grupy. W tym sensie nie ma czegoś takiego jak rozstanie. Tylko w naszym świecie ubzduraliśmy sobie takie rzeczy – wyjaśniła pani Ingrid.
Oznajmiła również Sorenowi, że jego dusza i dusza Joanny znają się już bardzo dobrze i mocno kochają, lecz obecnie chcą spróbować czegoś innego. Być może jest to lekcja związania się z inną duszą na Ziemi lub też lekcja bycia samemu. W każdym bądź razie chodzi o nowe doświadczenia.
Hipnoterapeutka oświadczyła z kolei Helen, że jej dusza wcale nie musiała już inkarnować. Niemniej jednak zgodziła się na kolejne wcielenie, aby pomóc zrozumieć duszy Sorena i innym napotkanym na swej ziemskiej drodze duszom pewne duchowe prawdy. To im obiecała przed urodzeniem. Alkoholizm jej partnerki z poprzedniej inkarnacji oraz męża z obecnego wcielenia to problem dotyczący bliskiej dla niej duszy. Dusza ta poprosiła ją o pomoc. I o ile w pierwszym przypadku nie udało się pomóc, to za drugim razem całkowite zerwanie kontaktu między nimi ma być bodźcem, który uzmysłowi duszy bliskiej dla Helen, że tak dalej nie może postępować, że musi ostatecznie zerwać z nałogiem. Albo samemu, albo przy pomocy innych dusz. Na to już wpływu Helen nie miała. 

                                                                        ...

Stał na terenie terminalu imienia Leifura Eirikssona na lotnisku w Keflaviku i odprowadzał obie kobiety wzrokiem. Nie spodziewał się, iż te kilka dni spędzonych z Helen tak odmieni jego życie, że będzie mógł spokojnie wrócić na dawne tory, z których to koleje losu go wypchnęły.
Að hafa czy Ađ vera?[1] – odwieczne pytanie, na które sami musimy znaleźć odpowiedź. Wiedział dobrze, że na pewne rzeczy w swoim życiu nie ma wpływu. Te wszystkie doświadczenia są po to, by się uczył. Jego dusza pragnie się rozwijać. Taki jest tego cel. I to jest jedyny cel. Może i ma to sens – pomyślał – to by tłumaczyło wiele rzeczy i sprawiało, że jeszcze ostatecznie nie zwariował.
Przypomniał sobie ostatnie słowa z sesji: "W świecie duchowym nie ma Í gær, Í dag, Á morgun. Nie istnieje tam Fortíð, Nútíđ, Framtíð."[2] Spojrzał na odlatujący samolot. Pamiętał tylko, że Helen powiedziała mu na pożegnanie, żeby skupił się na dniu dzisiejszym, czyli na pracy i poznawaniu młodych kobiet. A nuż w końcu znajdzie się taka, która spełni jego oczekiwania i będzie dobrą kandydatką na żonę i matkę.
Patrzył przez wielką szybę terminala na zachodzące słońce i widział w nim wszystko. Bliskich sobie ludzi, miłe zdarzenia i nadzieję na ponowne spotkanie z nimi. Był tego pewien. To tylko kwestia czasu. Nawet jeśli długiego, nie miało to znaczenia. On nadejdzie. Prędzej czy później... Po chwili na niebie nie było już widać samolotu.


[1] Mieć czy być?
[2]„W świecie duchowym nie ma wczoraj, dziś, jutro. Nie istnieje tam przeszłość, teraźniejszość, przyszłość.”

Opowiadanie "Niebo nad Reykjavikiem" - część VI


Po ostatniej rozmowie z Johanną jego stawy pokryła łuszcząca się skóra. A jak wyczytał u totalnych biologów, stawy były związane z emocjonalnym konfliktem podwójnego oddzielenia, atakiem na integralność i obniżeniem poczucia własnej wartości. Sytuacja z Johanną przypomniała mu konflikt dotyczący rodziców. Obecna relacja z nią nie dawała mu satysfakcji, mimo to nie chciał jej stracić. Wszystko by się zgadzało – myślał. Oni mnie zostawili! Dlaczego mnie to spotyka? To prawda, mogę widywać rodziców co jakiś czas, ale nie jest to już dom, jakiego pragnę. Mogę również spotykać się z Johanną, lecz nie na takich zasadach, jakie bym chciał. To dla mnie za mało, podobnie jak w przypadku mamy i taty. Ja już chyba tego nie zniosę! I do tego te ciągłe swędzące czerwone plamy z łuszczącą się skórą... Był załamany tą sytuacją i jednocześnie rozczarowany ludźmi. Na dodatek odczuwał już drugi dzień silny ból z prawej strony brzucha. Pewnie to przez te nerwy – myślał.
Zastanawiał się, jak to w końcu jest z tym szczęściem? Mamy jakąś wizję udanego życia: zdobycie wymarzonej pracy, poznanie ukochanej osoby, wspólne życie, dom, dzieci itd. Dążymy do tego, a jednak niektórzy z nas nie docierają do celu. Nie jest im dany. Pragną go, idą w jego kierunku, a mimo to przeszkody na drodze są nie do usunięcia czy choćby wyminięcia. Przeżywają swoje życie na marzeniach. Pozostają im tylko małe radości – kino, spotkanie ze znajomymi, książka – i niewielka nadzieja, że wszystko wkrótce się zmieni. Ta mała nadzieja trzyma ich przy życiu. Bez niej przestaliby istnieć.
A może tylko chciałem podzielić się z tobą, co odczuwa moja dusza, kiedy chodzę po starych uliczkach Londynu? – skarżył się w myślach Dieter. Nie wiesz nawet, że byłem na wycieczce w Anglii, prawda? Może chciałem powiedzieć ci, co czuję, kiedy słyszę jedną z kompozycji Bacha. Tyle i aż tyle. Nigdy nie byłaś tym zainteresowana, ponieważ nigdy mnie nie szanowałaś. Nie miałaś takiego zamiaru. Nic by się nie stało, gdybyś powiedziała mi, że byłaś w Grecji czy w Pradze, i opisała mi swoje wrażenia stamtąd, skoro uważasz mnie za tak wielkiego przyjaciela. Powiesz: „Nie chciałam tego robić, bo wiem, że mnie kochasz, a ja nie jestem w stanie tego odwzajemnić. Nigdy.” Pamiętasz, jak prosiłaś mnie, abym zwracał się do ciebie „Joanna”, a nie „Johanna”? A ja nigdy tego nie zrobiłem, właśnie ze względu na to, jak mnie traktowałaś. Z myśli wyrwało go silne ukłucie po prawej stronie brzucha.
                                                                      
                                                                          ...

Gabinet pani Ingrid znajdował się niedaleko kościoła Hallgrimskirkja. Akurat tego dnia jeden z klientów odmówił spotkania z powodu choroby, dlatego Soren i Helen postanowili skorzystać z okazji. Pani Ingrid okazała się sympatyczną kobietą w wieku Helen. Hipnoterapeutka opowiedziała krótko o sobie i swoich zainteresowaniach związanych z terapią międzywcieleniową oraz o celach z nią związanych. Wyjaśniła obojgu przebieg sesji, uspokajając ich, że nie ma się czego bać. Powiedziała im, że dusze posiadają jaźnie odmienne od tożsamości jednoczących się z nimi ciał i znają przebieg życia, w które się wcielą. Natomiast osobowość istoty, w którą inkarnuje dusza, nie ma o tym zielonego pojęcia. W momencie urodzenia pojawia się amnezja umysłu, zablokowanie wiedzy o świecie duchowym. O ile małe dzieci mogą mieć jeszcze przebłyski świata duchowego, o tyle w wieku szkolnym program amnezji działa już w pełni.
Pani Ingrid stwierdziła, że wszystkie życiowe problemy człowieka wynikają z jego nieumiejętności posługiwania się własnymi uczuciami. Emocje są szczególnie związane z ciałem, a zadaniem duszy jest nauczyć się, jak sobie z nimi radzić. Dusza daje z kolei człowiekowi takie rzeczy jak intuicję, wyobraźnię czy koncepcję moralności.
Hipnoterapeutka powiedziała, że po śmierci spoglądamy na swoje ciało z góry i w tym momencie wszystkie nasze wspomnienia na temat przeszłych żyć oraz tego, kim jesteśmy naprawdę jako dusze, wracają do nas. W końcu zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy nieśmiertelnymi duszami. Powraca do nas świadomość tej nieśmiertelności i wtedy ponownie łączymy się z naszymi bliskimi.

                                                                           ...

- Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz wychodziłeś z ciała. Kiedy dokładnie to było? - zaczęła pani Ingrid po wprowadzeniu go w stan alfa, czyli hipnozy.
- Opuszczam tamto ciało. Unoszę się nad nim. Ono leży na stole operacyjnym. Widzę przy nim dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Reanimują ciało. Jest już za późno...
- Opisz to ciało. To mężczyzna czy kobieta?
- Młody mężczyzna.
- Dobrze. Co dzieje się dalej?
- Nadal wiszę nad tym ciałem. Przykrywają je prześcieradłem. Ja jednak żyję! Obserwuję to z góry.
- Co dzieje się potem?
- Później nade mną pojawia się bardzo jasne światło. Nagle to coś, czym jestem, zaczyna lecieć. Bardzo szybko lecieć w kierunku tego światła...
- Kontynuuj.
- Po chwili jestem w jakiejś ciemnej przestrzeni rozświetlonej przez gwiazdy. Przypomina to nocne niebo albo raczej kosmos. Przyśpieszam lot i po chwili znajduję się wysoko na ogromnej chmurze.
- Chmurze?
- To przypomina chmurę. Nie wiem, jak to opisać. Pojawia się istota...
- Opisz tę istotę.
- Ma niebieską szatę na sobie i... niewyraźną twarz.
- Czy mówi coś do ciebie?
- Głaszcze mnie po plecach. Czuję przy niej jakiś taki niesamowity spokój i całkowitą akceptację. Przedstawia się jako Pax. Mówi, że jest moim aniołem stróżem.
- Co robi Pax?
- Prosi, bym szedł za nim. Wchodzimy do jasnej dużej sali. Przebywa tam dwanaście innych podobnych mu aniołów ubranych w kolorowe szaty. Jeden z nich, ten w białej szacie, zbliża się do mnie.
- Czy mówi coś do ciebie?
- Tak. Przedstawia się jako Atm. On tu jest najważniejszy. Opowiada mi o tym miejscu.
- Co dokładnie?
- Mówi, że choć moje ciało jest martwe, to moja dusza żyje wiecznie..., i że muszę zdać relację. O mój Boże!
- Co się dzieje?
- Biały anioł mówi, że nie podołałem swojemu zadaniu. Jednak mogę to jeszcze naprawić, ponieważ wybrałem dwa życia na Ziemi jednocześnie...
- Co to znaczy?
- Atm mówi, że chciałem przyśpieszyć swoją naukę, dlatego poprosiłem wcześniej o dwa życia w tym samym czasie.
- Czy to znaczy, że jesteś jeszcze w innym ciele?
- Byłem w tym zmarłym mężczyźnie, lecz nie sprostałem zadaniu.
- W porządku. Czy biały anioł mówi coś jeszcze?
- Tak. Mam dokończyć nauki w tym drugim ciele. Sam o to proszę, a on się na to zgadza.
- Czy możesz dokładnie powiedzieć, co się wydarzyło tamtemu mężczyźnie?
- Tak. Miał zapalenie wyrostka robaczkowego. Jego ciało nie wytrzymało zabiegu. Był wściekły na kilka osób, a w szczególności na jedną. Chciał ją mieć dla siebie na "czarną godzinę", a ona zrobiła mu psikusa, blokując go... Utracił rezerwę...

                                                                           ...

Opowiadanie "Niebo nad Reykjavikiem" - część V


Helen miała dziwne wrażenie, że skądś zna tego mężczyznę. Deja vu? Nie, to niemożliwe. Był dużo młodszy od niej. Wywoływał w niej same pozytywne odczucia, więc od razu go polubiła. Nie czuła erotycznej fascynacji jego osobą, jednak miała wrażenie, że łączy ją z nim jakaś więź, i nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Bardzo rzadko zdarza się w naszym życiu owo poczucie, iż ktoś działa na nas tak, jakbyśmy już go znali od wielu lat. Czy to jakaś magia? A może da się znaleźć na to racjonalne wyjaśnienie? Nie – myślała – Nie obędzie się tu chyba bez ezoteryki – roześmiała się w myślach.
Helen zrobiła również wrażenie na Sorenie. Z niewiadomych przyczyn uważał ją za bliską sobie osobę. Wydawała mu się nie tylko ciepła i serdeczna, ale też bardzo inteligentna w sensie emocjonalnym. Poza tym czuło się od niej bardzo pozytywną energię, która również i jemu się udzieliła. Od czasu śmierci Joanny żył tylko wspomnieniami, a spotkanie z Helen sprawiło, że nabrał chęci do życia. I nie wiedział, skąd nagle taka zmiana?

                                                                            ...

Choroba nie pozwalała mu na normalne życie. Nawet latem musiał nosić długie spodnie oraz bluzę lub t-shirt z długimi rękawami, kiedy wychodził na miasto. Łuszcząca się skóra rzucała się w oczy. Poza tym cholernie swędziała. Wystarczyło, że był lekko zdenerwowany, chwilę później dostawał nieprzyjemnego zapalenia skóry na ramionach i klatce piersiowej. W końcu jednak ktoś to zauważy. Na szczęście choroba nie dotknęła skóry głowy, bo wtedy i dobra czapka nie zdołałaby jej ukryć.
Po diagnozie lekarskiej Dieter był załamany i rozgoryczony. Nie miał z kim o tym porozmawiać. Po separacji jego rodzice byli zajęci nowymi partnerami. Poza tym nie chciał im o tym mówić. Postanowił powiedzieć o chorobie tylko Johannie, lecz ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru. Bał się jej reakcji i nie wiedział tak naprawdę, dlaczego... Obawiał się odrzucenia? Przecież i tak nie była z nim. A może lękał się poczucia bycia gorszym z racji choroby?
Miał już dość ciągłego smarowania się kortyzolem, cygnoliną i innymi cholernymi maściami. Owszem pomagały, ale tylko na chwilę. Jego lekarz prowadzący powiedział, że tej choroby nie można wyleczyć, i że będzie musiał jakoś z tym żyć, bo medycyna nic na to nie poradzi. Nie chciał jednak tak łatwo dać za wygraną. Postanowił poszukać więcej informacji o łuszczycy, także w alternatywnych źródłach, i natrafił na tak zwaną totalną biologię.
Według niej łuszczyca jest wynikiem podwójnego konfliktu separacji. Wszystko to by się u niego zgadzało – pomyślał. To nieustanne kłótnie rodziców i stres z tym związany doprowadziły go do choroby. Początkowo trzymał stronę mamy, sądząc, że ona jest ofiarą, a ojciec stroną atakującą. Z czasem zaczął dostrzegać też pewne racje ze strony ojca. Kiedy doszło do ich rozwodu, poczuł ulgę, że udręka wreszcie się skończyła. Jednak nie chciał utracić żadnego z rodziców. Pragnął z obojgiem utrzymywać dobre relacje. Natychmiast po tym wydarzeniu zauważył na skórze suche, białe liszaje. Skóra zaczęła się łuszczyć, a zrogowaciała warstwa naskórka odpadać. Jednocześnie pojawiła się u niego egzema, czyli atopowe zapalenie skóry. Według totalnej biologii czerwone plamy i świąd oznaczały fazę zdrowienia po konflikcie separacji, natomiast łuszcząca się skóra na ciele to faza aktywna drugiego konfliktu. Tak więc oba konflikty dotyczyły rodziców: jeden mamy, drugi taty. Dowiedział się, że łuszczyca związana jest ze stratą, obawą utraty czegoś lub kogoś ważnego dla nas. Tak opisywała to totalna biologia.

                                                                           ...

Soren zadzwonił na numer podany mu przez Helen. Będzie czekał na nią przy hotelowej  Veitingahús. Po dwudziestu minutach spotkali się przy barze. Po uściśnięciu dłoni na powitanie udali się w kierunku wyjścia. Wsiedli do terenowego chevroleta i pojechali do jego domu w centrum miasta.
Mieszkanie Sorena było skromnie umeblowane. Miało dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Nie było duże, a jednak przytulne. W pokoju gościnnym znajdowała się pięknie zdobiona drewniana ława, przy której mieściły się dwa skórzane taborety. W rogu pomieszczenia tuż przy oknie stał stolik z niewielkim telewizorem, a naprzeciw niego podwójne łózko.
Soren zaproponował jej swojego ulubionego piołunowego drinka. Zgodziła się. Nie piła zazwyczaj wermutu. Była raczej miłośniczką półwytrawnego czerwonego wina, ale z miłą chęcią próbowała nowych rzeczy. Podał jej lampkę alkoholowego trunku i usiadł obok niej przy ławie.
- Słyszałem trochę o ezoteryce, ale nie traktuję tego poważnie – zaczął.
- A co dokładnie?
- Można chyba też do niej zaliczyć horoskopy, nieprawdaż?
- Raczej tak. Mój znak to bliźnięta, a w zodiaku chińskim jestem smokiem.
- Ja jestem rakiem. Nie wiedziałem, że jest coś takiego jak horoskop chiński.
- Jest. Kiedy dokładnie się urodziłeś?
- Dwudziesty szósty czerwiec 1980 rok.
- Czyli jesteś małpą...
- A co to oznacza? - uśmiechnął się Soren.
- Małpa to ciekawska, spostrzegawcza i towarzyska osoba. Lubi spotkania z interesującymi ludźmi oraz podróże. Z kolei smok to wesoły altruista i marzyciel. Ma jednakże silny charakter i wiele energii do działania.
- Ciekawe, ale czy prawdziwe?
- U mnie chyba się zgadza – zaśmiała się Helen – Jakbyś chciał nieco więcej dowiedzieć się o sobie, to zapoznaj się może z Human Design. Według tej klasyfikacji jestem manifestującym generatorem.
- Nic nie rozumiem – uśmiechnął się ponownie.
- Możesz poczytać o tym na internecie, wtedy pojmiesz więcej. Jest dużo stron na ten temat.
Nie mieli już nic do picia. Soren nalał im więc drugą lampkę piołunu.
- Więc jak to jest z tą twoją wiarą? - spytał.
- No cóż, jako osoba niewierząca możesz potraktować tę opowieść jako zwykły stek bzdur wypowiadanych przez stara wariatkę.
- Wcale tak nie myślę – uśmiechnął się i dodał – Oświeć mnie!
- Dobrze. Jak już mówiłam, zapoznałam się z wieloma książkami o tematyce ducha i doszłam do wniosku, że ten świat musi mieć swojego Stwórcę. Jednak religie mylą się co do jego intencji. Nie chodzi wcale o zbawienie naszych dusz, a o ich naukę.
- Mów proszę dalej – powiedział Soren, pociągając łyk piołunu.
- Najważniejszą lekcją dla nas jest odkrycie, że tak naprawdę wszyscy od siebie zależymy. Nikt nie jest bardziej lub mniej ważny. Naszym celem jest pomaganie sobie nawzajem.
- Wiesz, że to trudne...
- Nikt nie mówi, że to łatwe. Jednak tylko w ten sposób można dotrzeć do Boga.
- Nie wiem, co o tym myśleć. Nie, nie mam cię za wariatkę, lecz muszę mieć jakiś dowód. Jest tyle zła na świecie, że trudno mi uwierzyć w Boga.
- Istnieje coś takiego jak terapeutyczna hipnoza do życia między wcieleniami, w skrócie LBL. Słyszałam już o tym w Kanadzie, nigdy jednak tego nie próbowałam, ale przeglądając strony internetowe przed przylotem na Islandię, znalazłam informację o gabinecie zajmującym się taką hipnoterapią w Reykjaviku. Terapię prowadzi pani Ingrid, jedyna dyplomowana islandzka hipnoterapeutka LBL. Może warto spróbować?
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Brzmi to dla mnie trochę zabawnie – uśmiechnął się i dodał – ale jeśli zrobisz to razem ze mną, to jestem gotów się tego podjąć. Skoro pomoże mi to odkryć Boga...
- Nie tylko Boga, ale i siebie.
- To co? Zgadzasz się? Dzwonimy do tej pani Ingrid? - zaproponował.
- Dobrze! Niech ci będzie – powiedziała ochoczo Helen. Chciałam już to zrobić wcześniej, ale jakoś nie było odwagi albo raczej okazji. Widocznie teraz taka mi się przytrafiła.

                                                                            ...