Fajne fragmenty z powieści Mika Waltari:
(Didryk i Agnes to rodzeństwo)
1)
— Panie
Didryku i panno Agnes, pozwolicie mi może wychylić jeszcze ten
ostatni toast za całe zło, fałsz i niegodziwość, które daliście
mi tak dobrze poznać. Ale żeby wykazać wam, że byłem
rzeczywiście dobrym waszym uczniem, muszę wyznać, że nie
dowierzałem wam tak całkiem bez zastrzeżeń. Nie mam też zbyt
wysokiego mniemania o dziewictwie i czci panny Agnes. Tylko moje
ciepłe uczucia dla niej powstrzymują mnie od tego, by powiedzieć,
że jest ona zwykłą ladacznicą.
Panna
Agnes zbladła, a jej brązowe oczy zaczęły sypać skry:
— Nie
zwlekaj dłużej, Didryku, mój ukochany — wykrzyknęła. —
Zamknij mu te bezwstydne usta i przebij go mieczem, abyśmy zdążyli
wyjechać z tego niewdzięcznego kraju, póki czas. I nie bój się
zranić moich uczuć, bo nigdy nie bałam się widoku krwi, i widok
ten, przeciwnie, podwoi moją miłość do ciebie.
Ale
pan Didryk patrzył na mnie badawczo, próbując z roztargnieniem
ostrze miecza na paznokciu kciuka.
— Daj
chłopcu mówić — rzekł — bo rzadko kiedy słyszałem tak
mądre słowa, i rośnie on w moich oczach, mimo że nie ma jeszcze
wielu lat na karku. Słucham cię, Mikaelu. Zdaje mi się, że
istotnie musisz mieć coś w zanadrzu, bo inaczej nie ważyłbyś się
wypowiadać tak bezczelnych słów..
— Panie
Didryku — odparłem — ponieważ jestem do tego zmuszony, będę
szczery wobec pana. Dla spokoju ducha, a także podejrzewając, że
pańskie zamiary nie są całkiem czyste, powierzyłem w ręce
zacnego ojca Piotra w klasztorze Świętego Olafa pisemne zeznanie, w
którym dokładnie zdałem sprawę z wszystkich pańskich poczynań,
a nadto wymieniłem po imieniu wszystkich, którzy pili zdrowie króla
Chrystiana. Tajemnica spowiedzi zabrania ojcu Piotrowi otworzyć
zapieczętowane pismo, ale gdyby spotkało mnie coś złego, ma on
pełnomocnictwo dać biskupowi do przeczytania to, co napisałem.
Prawdę mówiąc, uczyniłem to tylko dlatego, żeby uratować własną
skórę, gdyby plany wasze zostały udaremnione, ale teraz widzę, że
papier był mi potrzebny bardziej, niż mogłem przypuszczać.
— Czy
to prawda? — spytał pan Didryk gwałtownie. Ale ja spojrzałem mu
nieulękle w oczy, a on sądząc według siebie, gotów był w to
uwierzyć. Westchnął głęboko, włożył miecz do pochwy i
wykrzyknął z kwaśnym uśmiechem.
— Mam
nadzieję, że zapomnisz mi mój żart i wybaczysz, iż wystawiłem
twoją wierność na tak ciężką próbę. Rozumiem teraz, dlaczego
tak pilnie robiłeś notatki. I nawet gdybyś kłamał, nie mogę
sobie pozwolić na ryzyko.
Panna
Agnes zaczęła gorzko płakać i zawołała:
— Zdradził
nas ten niewdzięczny chłopiec, który przed chwilą o mało co mnie
nie uwiódł. Nigdy bym się po tobie czegoś takiego nie
spodziewała, Mikaelu. Wyobrażałam sobie, że jesteś dobrym i
łatwowiernym młodzikiem i z całego serca pragnęłam, żebyś
młodo i z czystym sercem mógł wstąpić do rajskich ogrodów. Zbyt
późno się przekonałam, że byłeś tylko wężem, którego
karmiliśmy na naszym łonie.
Lecz
pan Didryk ofuknął ją:
— Zakryj
piersi i stul gębę, suko! Dużo zawdzięczamy Mikaelowi i w tej
sytuacji powinniśmy przynajmniej zabrać go na nasz statek i
dopilnować, żeby w dobrym zdrowiu wyjechał za granicę w
oczekiwaniu na lepsze czasy, na dzień, gdy będzie mógł wrócić
do domu w blasku chwały i zwycięstwa.
2)
Po
nocy spędzonej w napięciu i trawiącym serce smutku moje znużone
ciało odczuło w szarym świetle poranka bolesny i dziwny dreszcz.
Wszystkie otaczające mnie mury runęły i nagle uświadomiłem
sobie, że Bóg i szatan są w moim własnym sercu, w którym drzemią
niezmierzone możliwości dobra i zła. Natomiast poza moim sercem
nie ma ani Boga, ani szatana, tylko szalony, bezsensowny świat,
gdzie żywe istoty walczą z sobą w śmiertelnym pojedynku strachu,
żądzy i rozpusty. Bóg i szatan kryli się we mnie samym i nie
mieli żadnej mocy poza duszą ludzką, w której się objawiają.
Wszystko inne to tylko sprawa przyzwyczajenia, schemat, konstrukcja,
którą człowiek wzniósł w strachu i radości. Także i święty
Kościół to tylko pusta skorupka stworzona ludzką ręką i nie ma
on żadnej władzy ani mocy odpuszczania czy wiązania.
3)
Gdy
zaczęły wiać wiosenne wiatry i białe kwiatki pojawiły się na
polankach, zrobiłem się spokojniejszy, zacząłem chodzić na
długie leśne spacery i nie wzywałem już więcej Barbary, a gdy
przestałem jej szukać, sama przyszła do mnie i czułem jej
bliskość w szumie wiatru i słodką miękkość jej warg na
płatkach kwiatów polnych, i czułem jej obecność w czerwieni
zachodów słońca. Wtedy zapłakałem z radości i poczułem,
że znów jestem zdrowy. Ogarnąłem się, jak mogłem najlepiej, i
wróciłem znowu do ludzkich siedzib.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz