Zagadnieniem reinkarnacji interesuję się od dawien dawna, dlatego nie jest rzeczą dziwną, że chętnie czytam dzieła literackie właśnie z tą tematyką w tle. Powieść "Wieczny Grunwald" zaciekawiła mnie z dwóch powodów. Pierwszy powód to forma powieści, a przede wszystkim średniowieczny język (pewne fragmenty pisane są XV-wieczną polszczyzną), dzięki czemu można uchwycić ducha tamtego czasu. Choć sprawia to jednocześnie, że lektura powieści nie jest łatwa. Drugi powód to historia głównego bohatera, Paszki, a mianowicie dzieje jego poszczególnych wcieleń. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z karmą żołnierza (tak zapewne ująłby to Sławomir Majda). Jest to moje pierwsze spotkanie z Twardochem, spotkanie jak najbardziej udane. Już po tej jednej książce wiem, że to bardzo dobry autor, ale słuchałem jednego wywiadu z nim na onecie i muszę powiedzieć, że zdecydowanie nie podzielam poglądów politycznych pisarza. Nie zgadzam się także z jego definicją polskości oraz z tym, co mówi on o Polakach w kwestii żydowskiej. Ale wróćmy do samej powieści. Poniżej fragment recenzji Katarzyny Krzan ze strony https://www.granice.pl/recenzja/wieczny-grunwald-powiesc-zza-konca-czasow/8706
"(...) Bohater żyje wiecznie. A raczej odradza się w kolejnych wcieleniach, zachowując fotograficzną wręcz pamięć o poprzednich bytach. W każdym z nich jest wojownikiem. Pamięta wszystkie swoje śmierci, jest mu to już obojętne, jak i kiedy zginie. Staje się zatem żołnierzem doskonałym, który nie zna strachu przed śmiercią.(...) Szczepan Twardoch tworzy niepokojącą wizję dziejów, w której wszystkie wątki - fikcyjne i prawdziwe - splatają się w jedno wielkie mrzenie. Takich jak Paszko jest wielu. Odradzają się, by walczyć. Słuchamy jego opowieści ze zdziwieniem i niepokojącym przeczuciem, że reinkarnacja może być przerażającym doświadczeniem dla jednostki. Za prawdziwe Paszko uznaje tylko swoje pierwsze wcielenie, które skończyło się pod Grunwaldem. To wtedy został wciągnięty w kołowrót kolejnych istnień. Co ciekawe, o każdym z nich opowiada w języku danej epoki. Czasem trudno zrozumieć poszczególne słowa, szczególnie, gdy mówi po staropolsku lub w dialekcie z dalekiej przyszłości. Jednak to wciąż polski język, choć wzbogacony kolejnymi naleciałościami z innych języków i nowomowy technologicznej. Jest Paszko średniowiecznym wojownikiem, idącym przez kolejne wieki z bronią w ręku, zabijającym z zimną krwią i umierającym bez specjalnego przejęcia po wielokroć. Ma przed sobą całą wieczność takiego "bycia". Dlatego przestał już sobie zadawać pytania o sens i cel: a wszechja wszechcę tylko jednego: wszechumrzeć, nie wszechbyć już więcej, wszechsobą wszechpragnę nie być więcej. Wyrwać się z kołowrotu wcieleń, roztopić w nirwanie - innymi słowy. O tym marzy wszechwieczny..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz